Robo-delfiny – nowa atrakcja oceanariów

Robo-delfiny – nowa atrakcja oceanariów

Robo-delfiny – nowa atrakcja oceanariów

Robo-delfiny – czy będzie to nowa atrakcja oceanariów? Przyjrzyjmy się na chwilę panu Rogerowi Holzbergowi, czyli dyrektorowi kreatywnemu Edge Innovations. To człowiek, który zajmuje się animatroniką i większość z nas kojarzy jego prace, nawet jeśli nazwisko nic nam nie mówi. To on odpowiadał za animację gumowych węży w filmie „Poszukiwacze Zaginionej Arki” (1981), a także skonstruował tytułowego ssaka z filmu „Uwolnić Orkę”.

Co zawdzięczamy Holzbergowi?

Dlaczego interesuje nas praca Holzberga? Jak widać, jego działalność związana jest nie tylko ze światem filmu, ale też z parkami rozrywki. Między innymi udało mu się zbudować robo-delfina, którego celem jest zastąpienie żywych okazów w oceanariach. Jednym z takich parków rozrywki, dla których przeznaczony jest delfini robot, jest SeaWorld. Podobno podczas prezentacji tego robota miała miejsce sytuacja, gdzie ktoś zadzwonił po policję, aby donieść o znęcaniu się nad zwierzętami. Chodziło o kamerę, która była przytwierdzona do głowy delfina, a zaniepokojony widz uznał, że jest to prawdziwe zwierzę. To chyba największy możliwy komplement dla Holzberga.

Zacznijmy od Chin

Pewnego dnia Roger Holzberg odebrał telefon od pewnej firmy z Nowej Zelandii, która zajmuje się budowaniem parków rozrywki. Warto dodać, że chodzi o parki rozrywki w Chinach. Propozycją dla Holzberga było zbudowanie robo-delfinów, które miałyby zastąpić żywe zwierzęta w trzech chińskich oceanariach. Dla Holzberga była to świetna propozycja, bo jak twierdzi, jest człowiekiem morza i konstrukcja sztucznych zwierząt morskich jest dla niego szczególnie satysfakcjonująca. Zdecydował się jednak skonsultować to z żoną. Żona nie stawiała oporów, a nawet sama go do tego zachęciła. Jej argumentem było to, że konstrukcja tych robo-delfinów oznacza w praktyce wolność dla ok. 100 żywych zwierząt.

Jak wyglądają i działają robo-delfiny?

Mistrz animatroniki podjął się nowego wyzwania i stworzył naprawdę imponujący model. Użył do tego silikonu medycznego wysokiej jakości, dzięki czemu sztuczny delfin wcale nie wygląda na robota. Ma on 2,6 metra, a waży 260 kilogramów. Wygląd jednak nie wystarczy, aby robo-delfin faktycznie sprawiał wrażenie prawdziwego stworzenia. Ważne jest również zaimplementowanie odpowiedniego zachowania. Chodzi między innymi naturalne ruchy i wynurzanie się co minutę. Działa on na dwóch trybach: pokazowym i edukacyjny. Za ten pierwszy odpowiada specjalny algorytm, dzięki któremu delfin eksploruje otoczenie. Ten drugi wymaga już pracy animatora, a odbywa się to poprzez obsługiwanie joysticka. Dzięki dobremu akumulatorowi, robot może pływać przez ok. 9 godzin.

Skąd potrzeba na cybernetyczne odpowiedniki?

Wydaje się, że społeczeństwo na całym świecie robi się coraz bardziej świadome ekologicznie. Objawia się to między innymi w popularności wegańskich produktów, takich jak burgery. Dotyczy to również nowego spojrzenia na kwestię wykorzystywania zwierząt w rozrywce, a objawia się to choćby w sporadycznych protestach i bojkotach. Trudno ocenić, czy jest to ważna przemiana, czy może tylko moda, która nic tak naprawdę nie znaczy. Mimo to nie tylko producenci żywności, ale też inni przedsiębiorcy muszą się liczyć z takimi trendami. Dlatego właśnie oceanaria proponują alternatywę i wprowadzają roboty, które mają zastąpić żywe zwierzęta.

Czy robo-delfiny są opłacalne?

Budowa jednego robota wynosi od 3 do 5 mln dolarów, jak przyznaje sam Holzberg. Do tego należy dodać, że opracowanie i wyszkolenie animatronicznego modelu jest dużo kosztowniejsze niż w przypadku żywego okazu. Szacuje się jednak, że robot jest bardziej opłacalny w dłuższej perspektywie, a mowa tu o 10 latach. To właśnie po tym okresie koszty poniesione na rzecz hodowli zwykłego zwierzęcia przewyższają te, których wymaga konserwacja robota.